Budzę się wszędzie do o koła ciemność. Słyszę jakiś głos dopiero po chwili rozpoznaję słowa. Nie mówi do mnie tylko chyba sam do siebie. Jakby słowami, które mają powiedzieć:
- Słuchaj, ja wiem, że to nie będzie przyjemne, ale musisz to przetrwać... - nagle przerwał, chyba zobaczył, że się obudziłam.
- Witaj, jesteś pewnie pewna co tu jeszcze robisz? Dlaczego jeszcze nie masz kołka w sercu? Narazie powiem Ci tyle, że jesteś tu dla własnego dobra. Klaus chciał Cię jak najszybciej zabić, ja jednak Cię ocalę. Proszę pamiętaj o tym - powiedział po czym odwrócił się i wyszedł.
Czy to prawda? Dopytywałam sama siebie. Czy on naprawdę chcę mnie zabić. Przecież mówił mi, że mnie kocha. Oświadczył się. A jednak siedzę tu w tym ciemnym pokoju zupełnie sama.
Klaus:
Przebudziłem się nagle. Przyśnił mi się koszmar, ale dzięki niemu wiem gdzie szukać Chan. Byłem tam kilka razy. Za każdym towarzyszył mi strach, ból i wściekłość w szczególności na samego siebie. Zawsze dawałem się za łatwo podejść i za każdym razem chodziło o nią. Mam szczerą nadzieję, że tam będzie. Żeby się o tym przekonać jak najszybciej wyjechałem. Przed wyjazdem napisałem jednak kartki dla rodziny.
Rebekah:
Całą noc nie mogłam spać. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk silnika. Pewnie Klaus nie może spać i pojechał na przejażdżkę. Wyszłam z pokoju, bo zrobiłam się głodna i poszłam w stronę kuchni. Gdy już tam doszłam na samym środku stołu leżała kartka. W pośpiechu przeczytałam to co się na niej znajdowało. Wiadomość brzmiała tak.
Przepraszam, że wyjeżdżam już teraz. Nie mogłem jednak czekać do rana. Mam pewne podejrzenia co do pobytu Chan. Dlatego muszę się jak najszybciej co do nich upewnić. Nie mogę bez niej żyć i zapewne wszyscy to widzicie. Gdybym nie wrócił dom w Mystic Falls zapisuję Rebekhce. Apartament w Nowym Yorku przeznaczam Kolowi. Natomiast kamienica Nowym Orleanie wędruję w ręce Elijhy. Finnowi zostawiam dom w Anglii, bo wiem, że zawsze ciągnęło go do Europy. Nie martwcie się o mnie. I pamiętajcie " Always and Forever". Dla waszej wiadomości jadę do San Diego. Nie przyjeżdżajcie tam, nie narażajcie się na niepotrzebne niebezpieczeństwo. I żeby było jasne jeśli kogokolwiek z was tam zobaczę to zasztyletuję. Rozumiemy się. Mam nadzieję, że tak.
Klaus
Nie... On tam nie pojechał.... Przecież tam jest.... Tam jest... Muszę iść powiedzieć reszcie i to szybko.
Kol:
Rebekha wpadła do mojego pokoju jakby się paliło. Chciałem ją zabić. Całą noc balowałem w Grillu i wróciłem do domu przed niecałą godziną. Jednak ta miała twarz całą we łzach. W ręce trzymała kartkę. Bez chwili namysłu zapytałem się jej co się stało. Ta łkając i co rusz przerywając powiedziała, że Klaus pojechał do San Diego szukać Chan, a przecież tam było.... Szybko przeczytałem zawartość owej kartki i wraz z siostrą stwierdziliśmy, że obudzimy tego najwięcej wiedzącego.
Elijha:
Byłem właśnie zajęty Katherine. Uprawialiśmy przyjemny sex bez zobowiązań. Chociaż szczerze mówiąc na te zobowiązania liczyłem już jakieś 500 lat. Lepsze to niż nic - chyba tak to mówią ludzie. Po chwili do mojego pokoju wpadli Kol wraz z Rebekhą. Po ich twarzach widać było, że są przerażeni.
- Co wy tu u diabła robicie - spytałem wściekły.
- Klaus wyjechał do San Diego - powiedział patrząc mi w oczy Kol.
- Ale przecież tam jest... - nie dokończyłem.
- Zbieraj się jedziemy go szukać - rzekło rodzeństwo ze strachem.
- Ale przecież tam jest.... - powtórzyłem.
- " Always and forever" pamiętasz?
- Pamiętam, będę gotowy za pół godziny.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że dopiero teraz. Nie miałam weny. Chciałam nawet zawiesić bloga. Z pomocą jednak przyszła mi koleżanka. Bardzo jej za to dziękuję... :)