Kol:
Po odzyskaniu przytomności chciałem coś zrobić mojemu braciszkowi, jednak jak zobaczyłem go załamanego, siedzącego w fotelu to odpuściłem.
- Niklausie, ja wiem, że nie jesteś teraz w najlepszym stanie psychicznym, ale to nie znaczy, że masz się na nas wyżywać - powiedziałem do starszego brata.
- Przymknij się Kol - usłyszałem w odpowiedzi.
- Jesteśmy tu żeby Ci pomóc. Pamiętasz zawsze i na zawsze.
- Pamiętam Kol pamiętam, ale teraz mam ważniejsze sprawy na głowie - powiedział.
- Nie Klaus to nie tylko twoje problemy, jesteśmy rodziną i choć różnie między nami bywało twoje problemy nadal są naszymi - powiedziałem.
Nie lubiłem takich rozmów. Nie znosiłem być poważny to Elijah zawsze taki był jednak teraz musiałem go pocieszyć.Taka braterska solidarność.
Klaus:
Kol właśnie przypomniał mi o co w życiu należy walczyć. Mianowicie o rodzinę. To ona jest najważniejsza i zawsze taka będzie. Bez niej czujemy się puści. Teraz miałem dwa zadania.
1. Znaleźć Chantal.
2. Zjednoczyć rodzinę.
Co prawda to drugie nigdy mi nie wychodziło, ale trzeba spróbować na nowo.
Rebekah:
Żal mi było Klausa. Widać było, że się zmienia. Wszystko to zasługa Chantal. Jak ona zginie to nie mam pojęcia co się stanie. Pewnie zapanuje chaos. Niklaus będzie jeździł po świecie, żywił się bez umiaru i imprezował. Znów stoczy się na ciemną stronę mocy. Znów będzie pozbawionym uczuć bezwzględnym Mikaelsonem.
Klaus:
Myślałem, że uda mi się namierzyć Ester. Niestety ta dzwoniła z budki telefonicznej w Mystic Falls. Szczerze mówiąc nie wiedziałem nawet, że są tam budki telefoniczne. Gdy tylko byłem bogatszy o nowe informacje wsiadłem do samochodu i pojechałem w stronę tego pamiętnego miasteczka. Po drodze zadzwoniłem do Damona i powiedziałem mu o zaistniałej sytuacji. Ten jednak powiedział, że budka telefoniczna została zlikwidowana jeszcze przed moim powrotem. To o co tu do cholery chodzi. Nic nie rozumiałem. Raz coś jest zaraz go nie ma. Zwariuję po prostu zwariuję. Chciałem się napić i zapomnieć. Zapomnieć o wszystkim co mnie trapiło. Zjechałem jakimś bocznym zjazdem. Nie wiadomo gdzie. Jechałem tak może 3 godziny. Sam w samotności, tak czułem się najlepiej. Natrafiłem na przydrożny bar. Jak się później okazało był to klub ze striptizem. No, ale cóż byłem tak głodny, że nawet nie wybrzydzałem. Po jakiś 3 godzinach wyszedłem stamtąd zaspokojony. Nie miało to nic wspólnego z podłożem seksualnym. Zabiłem tam ok 100 osób. Kolejne do mojej długiej listy. Byłem najedzony, napity i czułem się tak błogo. Wiedziałem jednak, że moje problemy nie zniknęły. Bo niby dlaczego? Przecież na to zasłużyłem moim zbyt długim pełnym złości, krwi i strachu życiem.
Ester:
Może Niklaus miał rację. Ostatnio wszyscy się zmienili. Każdy staje się coraz lepszy. Stosunki rodzinne też ulegają poprawie. Czy ja naprawdę chcę to wszystko zepsuć. Zabrać im to do czego dorośli? Nie powinnam się wtrącać w ich życie ani teraz ani przedtem ani nigdy. Dopiero teraz zrozumiałam, że wszystko co się wydarzyło, wydarzyło się przeze mnie. To ja jestem winowajcą tego wszystkiego. Gdybym wraz z Mikaelem nie chciała żeby nasza rodzina trwała wiecznie świat byłby wolny od demonów zwanych wampirami. Mimo to muszę dokończyć to co zaczęłam. Muszę ich zniszczyć. A przy okazji zniszczę siebie.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że rozdział dopiero dzisiaj. Miałam dużo spraw na głowie. No, ale cóż rozdział jest byle jaki, ale jest :). Jak niektórzy może wiecie założyłam nowego bloga. Wszystkie informacje powinny pojawić się do środy. Także zapraszam i przepraszam.
Nareszcie...<3
OdpowiedzUsuńNie mogłam się doczekać
Jak zwykle świetnie.
Klaus taki biedny...załamany:( i Chantal...yyy..
Super...
U mnie następny rozdział dopiero w piątek.
Nie ma to jak szlaban :0
Rozdział jak każdy inny jest po prostu świetny
OdpowiedzUsuń+ Zostałaś nominowana przeze mnie do .... zobacz sama :) http://mysticfallskrainamarzen.blogspot.com/