Chantal:
Podróż dłużyła mi się niemiłosiernie. Od wyjazdu z Mystic Falls minęły 2 godziny. Klaus nie odezwał się do mnie ani słowem. Ostatnie 15 minut zleciało mi dość szybko, mogłam zacząć pisać sms z Rebekhą już dawno. Zatrzymaliśmy się na jednej stacji bo hybryda stwierdziła, że musi się pożywić. Pierwotny pozbawił tam życia ok. 5 osób. Dużo. Za dużo. Ja w swoim "krótkim", wampirzym życiu uśmierciłam tylko 3 osoby. I cała trójka była seryjnymi mordercami, więc mam nadzieję, że Bóg mi przebaczy.W radio lecą coraz to nudniejsze piosenki. Naprawdę chciałabym zrobić pierwszy krok i się do niego odezwać, ale za bardzo się boję, że powiem coś nieodpowiedniego.
Klaus:
Z tego co pamiętam nigdy nie lubiłem wyjeżdżać. Każdy wyjazd przysparzał mi nowych wrogów. Nie wiem czemu tak się dzieję może dlatego, że jestem....... inny? Właśnie miałem się odezwać do Chan ta jednak uczyniła to pierwsza:
- Obraziłeś się na mnie bo jeśli tak to przepraszam.
- Nie Chantal to nie tak....
- A jak? Może mi powiesz?
- Nie aniele to są moje problemy.
- Odkąd powiedziałeś mi, że mnie kochasz twoje problemy stały się także moimi, więc o co chodzi?
Nie odzywałam się... Nie mogłem powiedzieć jej o co chodzi. Wyśmiałaby mnie.
- Niklausie Mikaelsonie proszę powiedzieć mi o co chodzi inaczej opuszczę ten samochód.
Powiedziała to takim tonem, że zacząłem się śmiać. To chyba był błąd bo gdy tylko wydobyłem z siebie pierwsze dźwięki jej już nie było w samochodzie. Wiedziałem, że nic jej się stanie, ale mimo to się wystraszyłem. Nie chodziło tu o to, że bałem się, że leży gdzieś w rowie. Bałem się, że ucieknie i nie spotkam jej przez kolejne 300 lat. Moje myślenie było trochę egoistyczne. Przyznałem to przed sobą. Dlatego zatrzymałem samochód. Stwierdziłem, że daleko nie mogła uciec. Przeszukałem całą okolice. Jej jednak nigdzie nie było. Podszedłem do samochodu, oparłem się o maskę i zacząłem płakać. W całym swoim życiu płakałem tylko dwa razy. I każdy ten raz dotyczył ucieczki Chantal. Pewnie wyglądałem przekomicznie. Najsilniejsza, nadprzyrodzona istota na ziemi płacze. Jednak wtedy nawet o tym nie myślałem. Łzy rzewnie leciały mi po policzkach. Nie zauważyłem nawet jak ktoś je ściera. Byłem tak pogrążony w swoich uczuciach, że nie widziałem Chan stojącej przede mną. Jednak zaraz to poczułem, ponieważ Chantal mnie pocałowała. Pocałunek był ukojeniem. Ukojeniem mojej zranionej duszy.
- Dlaczego znów uciekłaś?- spytałęm się jej.
- Myślałam, że tak będzie lepiej dla naszej dwójki.
- Myliłaś się nawet nie wiesz jak się czułem.
- Pewnie jak dziecko które traci swoją ulubioną zabawkę?
- Skąd wiedziałaś?
- Ponieważ ja czułam się tak przez 300 poprzednich lat. I gdybym nie wróciła czułabym się tak przez kolejne 300 lat.
Nie wiedziałem co powiedzieć dlatego ją pocałowałem. Nie protestowała.
- To może już wsiądziemy do tego cholernego samochodu bo naprawdę chciałbym ci pokazać tą niespodziankę już dzisiaj.
- Dobrze, ale ja prowadzę.
- Nie ma mowy.
- Owszem jest. Chociaż jest pewien sposób żebyś to ty mógł prowadzić. Uśmiechnęła się.
- Jaki?- spytałem odruchowo.
- Pocału...... Nie zdążyła dokończyć, ponieważ ja już całowałem jej piękne czerwone usta.
Chantal:
Dzisiaj zrozumiałam, że Klaus naprawdę mnie kocha. Chciałam uciec. Byłam już nawet dość daleko. Wystarczająco daleko, żeby mnie nie dogonił, Jednak jakaś siła kazała mi zawrócić. Zawróciłam i moim oczom ukazał się obrazek w który nie mogłam uwierzyć. Zobaczyłam płaczącego Niklausa. I w tej chwili zrozumiałam, że to zawsze był i będzie on. Jechaliśmy samochodem. Klaus zapewne do samego końca będzie trzymać wszystko w tajemnicy. Teraz, żeby było ciekawiej przewiązał mi oczy jakąś przepaską żebym nie wiedziała w którą stronę zmierzamy. Znowu nic nie mówi. Ja cały czas nie wiem co jest nie tak. Ewidentnie widać, że ma jakieś nie załatwione sprawy. Tylko z kim. Kogo lub czego się tak boi? Chyba muszę z nim o tym porozmawiać.
Klaus:
Chantal spytała się kogo lub czego się boję. Odpowiedziałem, że niczego. Kłamałem. Boję się jej ojca. Chan cały czas myśli, że jej ojciec zostawił ją zaraz po urodzeniu. Prawda jest jednak inna. Jej ojciec jest potężnym łowcą wampirów. Na pewno bez wahania zabiję własną córkę. Na mnie poluję już ok. 500 lat. Problem w tym, że jest nieśmiertelny. To pewnie też wszystko wina Easther. Moja głupia matka najpierw stworzyła takiego potwora jak ja, a teraz chce mnie zabić i gdzie tu logika? Ja nie widzę żadnej. Moja matka zawsze taka była. Porywcza i uparta.
Chantal:
Zatrzymaliśmy się. Nie wiem czemu. Gdy tylko o tym pomyślałam moim oczom ukazała się wielka tablica z napisem WITAMY W LAS VEGAS... Nie mogłam w to uwierzyć nadal nie mogę. Zapamiętał, naprawdę zapamiętał.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Proszę was komentujcie, komentujcie, komentujcie. Bo naprawdę nie wiem czy ktoś czyta te moje wypociny.
Ok no to może od początku. WYPOCINY?! wtf?! Moje to są wypociny a to jest genialne.!!!. Postać Chan jest ekstra. I płaczący Klaus :'( :). Świetnie prowadzisz tego bloga. Chyba nikt nie ogarnia Esther Logic xD i zgodze się z tym: Klaus: "jestem......inny" xD hehhehe :D czekam na NN i mam nadzieję że szybko się pojawi. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń------------
Zapraszam do siebie http://tvd-tylko-moj-swiat.blogspot.com/?m=1
fantastico :) serio. XD extra. I like it. ;> pozdrawiam
OdpowiedzUsuńzaintrygowało mnie Twoje opowiadanie, będę czytać. ;)
OdpowiedzUsuńhttp://klaus-caroline.blog.pl/
Hej! U mnie już IV rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://tvd-tylko-moj-swiat.blogspot.com/
Liczę na twój komentarz :)