poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 8. Walka

Klaus:

Zatrzymałem się godzinę drogi od San Diego. Byłem głodny, zły i przestraszony. Krew buzowała mi w żyłach. Już niedługo przekonam się czy mam rację co do miejsca przetrzymywania mojej kochanej Chan. Nagle koło mnie zatrzymał się czerwony kabriolet. Siedziały w nim trzy blondynki. Ładne, ale głupie - pomyślałem. Będą jednak odpowiednie na podwieczorek, a raczej śniadanie. Szybkim krokiem podszedłem do nich. Gdy tylko znalazłem się przy ich samochodzie zaczęły one poprawiać fryzury i makijaż. Zadziałał na nie mój urok osobisty - zaśmiałem się w duchu. Jednak czy w takiej sytuacji powinienem się śmiać?
- Hej co taki przystojniak robi na takim pustkowiu zupełnie sam? - zapytały chórem robiąc maślane oczy.
- Mógłbym was spytać o to samo moje drogie panie - powiedziałem z tym swoim brytyjskim akcentem. Wiedziałem jak działa na kobiety.
Gdy tylko skończyłem oparłem się o maskę, skrzyżowałem ręce  robiąc przy tym lepszy wzgląd na moje tatuaże. Dziewczyny spojrzały na mnie po czym zaczęły odpinać pasy. Już wiedziałem, że będą moje. Nie wiedziałem jeszcze pod jakim względem oznacza to "moje". Nowo nabyte koleżanki powoli zaczęły wysiadać z swojego środka transportu. Po chwili stanęły przede mną ukazując swe długie, zgrabne, opalone nogi. Muszę przyznać, że wyglądały przewspaniale, a moje spodnie zaczynały mi przeszkadzać. Nie tak nie mogło być. Kochałem tylko Chantal. Zawsze i na zawsze - powtarzałem sobie w myślach. Lecz gdy moje myśli przejęła ona spodnie zaczęły dokuczać mi jeszcze bardziej. Podszedłem do jednej z nich i pocałowałem w ucho po czym wyszeptałem:
- Myślisz, że nie wiem kim jesteś? 
- W takim razie kim jestem? - spytała tępo.
- Kochanie, kochanie, kochanie wiem, że to ON was przysłał.
- On czyli kto? - znów udała głupią, a może naprawdę taka była?
- Słoneczko takie żarty to tylko w przedszkolu - zaśmiałem się - Więc czego chce? - zapytałem niespokojnie.
Blondynka przybliżyła się do mnie i syknęła. 
- Chce Cię tylko ostrzec przez wzgląd na dawne czasy. Jej tam nie ma. Nigdy nie było. A ty zachowujesz się jak totalny idiota. Mogłeś mieć wszystko, a teraz nie masz nic. 
- To tylko chwilowe - powiedziałem i w wampirzym tempie wbiłem kły w jej długą, czekoladową szyję.
Krew smakowała jak przecier pomidorowy. Jednym słowem była okropna. Piłem ją przez chwilę aby pozbawić ją siły, a później rzuciłem ją na jedyny dach w tej pustce. Należał on do stacji benzynowej. 

Rebekah:


Czemu Klaus jest takim idiotą? Dlaczego postanowił wybrać się do San Diego sam? Na pewną śmierć - dodałam w myślach. To wszystko mówiłam do siedzącego na siedzeniu przedniego pasażera Kola. Spał. Chyba nabierał sił. Jego noc nie mogła należeć do wyspanych. Do celu naszej "małej" przejażdżki pozostała nam jakaś godzina drogi. Elijah powinien nasz niedługo dogonić. Postanowił wybrać się oddzielnym samochodem bo miał jeszcze sprawy do załatwienia w Mystic Falls. Miał ugadać coś z Damonem. Radio nie dawało mi ani odrobiny pocieszenia. Cały czas leciały w nim smętne, ciężkie w przekazie piosenki. Na tę chwilę potrzebowałam czegoś wesołego, ale nie wiedziałam czy byłabym w stanie przez to przebrnąć. Na siedzeniu przy montowanym obok mojego coś, a raczej ktoś się poruszył. To zapewne mój kochany braciszek miał mokre sny. Byłam tego pewna. Teraz denerwował mnie jeszcze bardziej. Ja tu się użalałam, a on bawił w najlepsze. Szturchnęłam go lekko łokciem. Nie dbałam o to czy się obudzi czy też nie. Chciałam to przerwać. Tak jak myślałam od razu otworzył oczy. 
- Czego chcesz ty wredna babo? - zapytał zaspanym głosem.
- Nic nudziło mi się - skłamałam.
- Nie dziwie się, słuchasz takich piosenek jakbyś za chwilę miała iść na pogrzeb.
A skąd wiesz, że właśnie tak nie będzie - odpowiedziałam w myślach. 
Nagle na poboczu zauważyłam samochód, zatrzymałam się gwałtownie i Kol uderzył głową w pulpit.
- Co ty do cholery robisz? - wykrzyczał pocierając ręką głowę z której płynęła strużka krwi.
- Przepraszam - powiedziałam cicho odwracając głowę tak żeby mieć jak najlepszy widok na zmasakrowany samochód. Mój brat po chwili też odwrócił głowę w tamtą stronę po czym wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia. 

~ Jakieś pół godziny wcześniej w tym samym miejscu, Klaus ~ 


Po rzuceniu pierwszej na dach stacji benzynowej podbiegła do mnie druga z kołkiem w ręce. Wycelowała nim w moje serce i pchnęła. Powinienem był zachować więcej rozwagi - pomyślałem i upadłem na ziemie. Zwykłe drewno nie mogło zrobić mi większej krzywdy, ale osłabiło mnie na kilka minut. Gdy tylko kobieta odeszła ode mnie na jakieś dwa kroki szybkim machnięciem ręki wyciągnąłem to co mi dokuczało i w wampirzym 
tempie podbiegłem do mojej nowej ofiary, która wcześniej była moim oprawcą. Chciałem wbić jej to drewniane cudo w serce. Wiedziałem, że jeśliby mi się to udało padłaby martwa na ziemię. Niestety chybiłem i uderzyłem w jej brzuch. Ona korzystając z okazji wykręciła mi rękę i paznokciem podcięła gardło. Kopnąłem ją wtedy dość mocno. Poleciała jakieś 10 metrów z dala ode mnie. Chwyciłem wtedy drewnianą broń leżącą u mych stóp i przebiłem jej najważniejszy organ. Pozostałe dwie mnie okrążyły. Na trzy rzuciły się do ataku.Jedna wskoczyła mi na plecy i zaczęła ciągnąć mnie za włosy. Druga zaś wyciągnęła zza pleców  sznur i związała mi nim ręce. Nie dałem się jednak tak łatwo. Gdy "dwójka" majstrowała coś przy moim sznurze ugryzłem ją w szyję. Wiedziałem, że ich gatunek tak samo jak wampiry nie zbyt dobrze znoszą ugryzienie wilkołaka czy w tym wypadku hybrydy. Jej moce opadły natychmiast czyli było jeszcze lepiej niż myślałem. Może to właśnie dzisiaj jest ten dzień w którym dopisuje mi szczęście. W przypływie adrenaliny strząsnąłem "jedynkę" z mojego kręgosłupa. Upadła ona mi pod nogi dlatego po raz kolejny skorzystałem z okazji i ją zahipnotyzowałem. Kazałem jej wracać do San Diego i przekazać swemu panu, że nadjeżdżam i nie jestem w zbyt dobrym humorze.
Gdy zauroczona panienka pojechała swoim samochodem przekazać moją wiadomość swemu panu ja położyłem się na środku drogi. Kilka minut później zjawił się samochód. Wyciągnąłem z jego środka kierowcę, wysuszyłem go do cna i rzuciłem na pozostałe ciała. Pojechałem dalej w drogę d ustalonego wcześniej celu.

Rebekah:
- To przecież samochód Klausa - zaczęłam płakać. Kol podszedł do mnie i przytulił. 
- Nic mu nie jest, na pewno nic mu nie jest - powiedział, ale chyba sam w to nie wierzył. 
Po chwili rozdzieliliśmy się i sprawdziliśmy okolicę. Jego ciała nigdzie nie było. To chyba dobrze świadczy. Przynajmniej taką mam nadzieję. Po krótkiej rozmowie z moim towarzyszem podróży uzgodniliśmy, że pojedziemy dalej. Niklaus też pewnie tam zmierza. Gdy wyznaczył sobie cel zawsze dopinał swego.

Mężczyzna siedział właśnie w wygodnym, zielonym fotelu przy kominku. W ręce trzymał kieliszek szampana. Minę miał zamyśloną po chwili uśmiechnął się sam do siebie chociaż w głębi duszy był wściekły

J:

- Co ten głupi Klaus sobie myśli?- krzyknąłem w pustkę.
Byłem wściekły. -Jak on mógł zabić moje najlepsze sługi? - zapytałem sam siebie. Błędem było zawieranie układu z Nathanielem. Wtem usłyszałem pukanie. Drzwi otworzyły się dzięki mem myśli i do środka weszła urodziwa wampirzyca. Katherine. 
- Mój drogi, Nathaniel chce się z tobą spotkać. Mówi, że to pilne - uśmiechnęła się - Ale myślę, że to może poczekać - mówiąc to przysunęła się do mnie i pocałowała. Niestety nie mogłem jej pozwolić na więcej. 
- Katherine wiesz, że moim priorytetem jest skończenie sprawy z Chantal. Pierwotny już niedługo tu będzie - mówiąc to odsunąłem ją od siebie i kazałem iść po Nate. Przyszedł po chwili. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Oczy jednak ukazywały jaki był wściekły. 
- Po co je wysłałeś do niego?! Miał to dotrzeć bez przeszkód aby dokonać wyboru! - powiedział donośnym głosem.
- Ale wtedy nie byłoby już takiej zabawy - zaprotestowałem, chociaż w głębi duszy wiedziałem, że ma rację. 
- To nie jest śmieszne! Zawarliśmy układ! - już krzyczał.
- Dobrze już dobrze uspokój się. Znasz plan Niklaus niedługo tu będzie - powiedziałem i wyprosiłem go z pokoju. 

Elijah:

Przed wyjazdem pojechałem jeszcze do pensjonatu Salvatorów. Musiałem załatwić tam pewne sprawy z Damonem. Miał on pewne informacje " o tym którego imienia nie wolno wymawiać". 
Zajmowaliśmy się tym już jakiś rok. Wiedzieliśmy, że prędzej czy później się przydadzą. Nie chcieli tego, ale czarownica pracująca dla  najstarszego Pierwotnego miała wizję. Widziała tam jego i jakiegoś nieznanego łowcę. Przepowiednia się sprawdziła. Po omówieniu wszystkich spraw, które trzymali pod kluczem wziął do ręki grubą teczkę i poszedł w stronę samochodu.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Miał być wczoraj, ale się nie zapisał dlatego dzisiaj pisałam od początku. Mam nadzieję, że się wam podobało. 

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Ogłoszenie!

Jedni mogą się ucieszyć, inni mniej, ale to już postanowione. Powracam na tego oto bloga. Co prawda oficjalnie nie był zawieszony. Ja jednak tak właśnie się czułam. Zawieszona, zła i zdesperowana bo nie miałam na nic pomysłu. Do końca tygodnia powinien pojawić się rozdział. Jedni pewnie będą na mnie źli innym będzie się to podobało. Ale będzie tak jak zawsze. Ich historia nigdy nie była idealna taka nie będzie i tym razem. Z nowego rozdziału dowiecie się w końcu co, a może kto jest w San Diego. Pojawią się też trzy nowe laski z którymi nasz kochany Klaus będzie chciał się przespać. Co z tego wyniknie zobaczymy już wkrótce. Kocham was i pozdrawiam.pop

czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 7.

Chantal:

Budzę się wszędzie do o koła ciemność. Słyszę jakiś głos dopiero po chwili rozpoznaję słowa. Nie mówi do mnie tylko chyba sam do siebie. Jakby słowami, które mają powiedzieć:
- Słuchaj, ja wiem, że to nie będzie przyjemne, ale musisz to przetrwać... - nagle przerwał, chyba zobaczył, że się obudziłam.
- Witaj, jesteś pewnie pewna co tu jeszcze robisz? Dlaczego jeszcze nie masz kołka w sercu? Narazie powiem Ci tyle, że jesteś tu dla własnego dobra. Klaus chciał Cię jak najszybciej zabić, ja jednak Cię ocalę. Proszę pamiętaj o tym - powiedział po czym odwrócił się i wyszedł.
Czy to prawda? Dopytywałam sama siebie. Czy on naprawdę chcę mnie zabić. Przecież mówił mi, że mnie kocha. Oświadczył się. A jednak siedzę tu w tym ciemnym pokoju zupełnie sama.


Klaus:

Przebudziłem się nagle. Przyśnił mi się koszmar, ale dzięki niemu wiem gdzie szukać Chan. Byłem tam  kilka razy. Za każdym towarzyszył mi strach, ból i wściekłość w szczególności na samego siebie. Zawsze dawałem się za łatwo podejść i za każdym razem chodziło o nią. Mam szczerą nadzieję, że tam będzie. Żeby się o tym przekonać jak najszybciej wyjechałem. Przed wyjazdem napisałem jednak kartki dla rodziny.

Rebekah:


Całą noc nie mogłam spać. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk silnika. Pewnie Klaus nie może spać i pojechał na przejażdżkę. Wyszłam z pokoju, bo zrobiłam się głodna i poszłam w stronę kuchni. Gdy już tam doszłam na samym środku stołu leżała kartka. W pośpiechu przeczytałam to co się na niej znajdowało. Wiadomość brzmiała tak.

Przepraszam, że wyjeżdżam już teraz. Nie mogłem jednak czekać do rana. Mam pewne podejrzenia co do pobytu Chan. Dlatego muszę się jak najszybciej co do nich upewnić. Nie mogę bez niej żyć i zapewne wszyscy to widzicie. Gdybym nie wrócił dom w Mystic Falls zapisuję Rebekhce. Apartament w Nowym Yorku przeznaczam Kolowi. Natomiast kamienica  Nowym Orleanie wędruję w ręce Elijhy. Finnowi zostawiam dom w Anglii, bo wiem, że zawsze ciągnęło go do Europy. Nie martwcie się o mnie. I pamiętajcie " Always and Forever".  Dla waszej wiadomości jadę do San Diego. Nie przyjeżdżajcie tam, nie narażajcie się na niepotrzebne niebezpieczeństwo. I żeby było jasne jeśli kogokolwiek z was tam zobaczę to zasztyletuję. Rozumiemy się. Mam nadzieję, że tak.
                     Klaus

Nie... On tam nie pojechał.... Przecież tam jest.... Tam jest... Muszę iść powiedzieć reszcie i to szybko.


Kol:

Rebekha wpadła do mojego pokoju jakby się paliło. Chciałem ją zabić. Całą noc balowałem w Grillu i wróciłem do domu przed niecałą godziną. Jednak ta miała twarz całą we łzach. W ręce trzymała kartkę. Bez chwili namysłu zapytałem się jej co się stało. Ta łkając i co rusz przerywając powiedziała, że Klaus pojechał do San Diego szukać Chan, a przecież tam było.... Szybko przeczytałem zawartość owej kartki  i wraz z siostrą stwierdziliśmy, że obudzimy tego najwięcej wiedzącego.

Elijha:

 Byłem właśnie zajęty Katherine. Uprawialiśmy przyjemny sex bez zobowiązań. Chociaż szczerze mówiąc na te zobowiązania liczyłem już jakieś 500 lat. Lepsze to niż nic - chyba tak to mówią ludzie. Po chwili do mojego pokoju wpadli Kol wraz z Rebekhą. Po ich twarzach widać było, że są przerażeni. 
- Co wy tu u diabła robicie - spytałem wściekły.
- Klaus wyjechał do San Diego - powiedział patrząc mi w oczy Kol.
- Ale przecież tam jest... - nie dokończyłem.
- Zbieraj się jedziemy go szukać - rzekło rodzeństwo ze strachem.
- Ale przecież tam jest.... - powtórzyłem.
- " Always and forever" pamiętasz?
- Pamiętam, będę gotowy za pół godziny.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że dopiero teraz. Nie miałam weny. Chciałam nawet zawiesić bloga. Z pomocą jednak przyszła mi koleżanka. Bardzo jej za to dziękuję... :)

niedziela, 5 maja 2013

Nominacje


Zostałam nominowana do Liebster Award przez Gusie, Szklanke Mleka ,Rebekah, Justynę Borek i Klausoholiczke.

Bardzo wam dziękuję.

Co trzeba zrobić:

~ Odpowiedzieć na pytania podane przez nominującego .
~ Napisać 11 ciekawostek o sobie.
~ Nominować 11 blogów i zadać im 11 pytań.

Ciekawostki:


1.  Na imię mam Sara.
2. Posiadam psa Arona.
3. Mam młodszego brata.
4. Czytam nałogowo.
5. Jestem brunetką.
6. Uwielbiam zwierzęta.
7. Lubię posiedzieć w samotności.
8. Dobrze się uczę, a raczej w ogóle się nie uczę, a dobre oceny i tak są. :)
9. Mój ulubiony miesiąc to luty (urodziny).
10. Mieszkam w Bdg.
11. Mieszkam wraz z rodzicami, dziadkami i bratem.

 Gusia:

1. Ile masz lat? - 13
2. Czy/jakie lubisz sporty? - Siatkówka <3.
3.Ulubiony blog? Nie mam owego
4. Ulubiona książka? Trudny wybór... Wróżbiarze
5. Masz Jakies plakaty z tvd? Tak, jakieś 6 <3
6. W jakim województwie mieszkasz? kujawsko - pomorskie 
7. Jaki jest twój numer telefonu? 
8. Od kiedy/ czy oglądasz tvd? Od samego początku.
9. Ulubiony aktor i aktorka? Hmmm... Joseph Morgan wraz z Ianem, a aktorka to Amanda Seyfried 
10. Ulubiony bohater z tvd? Damon, Klaus, Kol - nie mogłam wybrać jednego wybacz ;)
11. Ulubiona piosenka ? Let it rock.

Rebekah:

1. Masz zwierzątko ? jakie ? Psa
2. ile masz lat ? 13
3. Jak masz na imię ? Sara
4. Ulubiony aktor ? Joseph Morgan 
5. Ulubiona aktorka ? Amanda Seyfried
6 . Ulubiona książka ? Wróżbiarze
7 . Co sądzisz o 4 sezonie TVD. Jak na razie jest najgorszy  1-3 były lepsze :)
8. Masz hobby ? jakie ? Czytanie książek
9. Gdzie byłaś za granicą ? W Niemczech
10. Wymień 4 najseksowniejszych osób na świecie ? Ian Somerhalder, Joseph Morgan, Nathaniel Buzolic, Channing Tatum
11. Jaki rodzaj muzyki lubisz najbardziej ? Rock


Szklanka Mleka:

1.Grasz w jakieś gry na komputerze, jeśli tak to jakie?- Nie nie gram.
 2Oglądasz jakiś serial (poza tvd)? <jaki?> - Elementary, GG
3.Ulubiony aktor? 
4.Blondyn vs szatyn? Nie robi różnicy
5.Czy według ciebie istnieje przyjaźń damsko-męska? Zdecydowanie tak
6..Ulubiona piosenka? Let it rock
7..Do której klasy chodzisz? 6
8.Rolki/rower/deska? rower
9.Jak masz na imię? Sara
10.Facebook/Ask? - Facebook
11..Za co lubisz swojego bloga i co nakłoniło cię do napisania? (wypowiedź przynajmniej cztery zdania). Hmmm. Do napisania bloga nakłoniła mnie chęć natychmiastowego podzielenia się czymś z ludźmi. Pisałam od dziecka, więc to właśnie na to padł wybór. Mojego bloga lubię za to, że ktoś go w ogóle czyta. Mam nadzieję, że tak zostanie.


Justyna Borek:

1. Jak masz na imię ? Sara
2. Czy masz rodzeństwo ? Tak, brata.
3. Jakich języków się uczysz albo znasz ? Uczę się angielskiego.
4. Jaki masz kolor włosów ? Ciemny brąz
5. Jakiego przedmiotu nie lubisz ? Zdecydowanie matematyka.

6. Czy dużo się uczysz ? Prawie wcale.
7. Do której klasy chodzisz ? Do 6.
8. Czy masz zwierzaka ? Jeżeli tak to jakiego ? Psa
9. Jak nazywa się twoja najlepsza przyjaciółka ? Helena
10. Jakiego koloru masz oczy . Niebieskie
11. Czy lubisz Pamiętniki Wampirów ? Ja ich nie lubię ja je kocham.



Klausoholiczka:

1.Ile masz lat? 13
2.Masz zwierzaka? Tak
3.Ulubiony aktor? Joseph Morgan
4.Ulubiona aktorka? Amanda Seyfried
5.Ulubiona piosenka? Let it rock.
6.Ulubiona wokalistka? --------
7.Jak masz na imię? Sara
8.Jakie jest twoje hobby? Czytanie książek.
9.Masz rodzeństwo? Tak, brata.
10.Od kiedy oglądasz TVD? Od samego początku.
11.Ulubiony film? Pamiętnik.


1.http://miloscodpierwszegougryzienia.blog.pl

2.http://tvd-tylko-moj-swiat.blogspot.com
3.http://tvd-moje-scenariusze.blogspot.com
4.http://historia-lilith-salvatore.blogspot.com
5.http://mikaelsonfamily.blogspot.com
6.http://klaus-caroline.blog.pl
7.http://mrocznestworzenia.blogspot.com
8.http://mysticfallskrainamarzen.blogspot.com
9.http://carolineiklaus-loveforever.blogspot.com
10.http://mysticfallskrainamarzen.blogspot.com
11.http://kobieta-ze-stali.blogspot.com

Moje pytania:

1. Ulubiony zespół?
2. Ulubiony film?
3. Wymarzony samochód?
4. Kim chciałabyś zostać w przyszłości?
5. Gdzie mieszkasz?
6. Ulubiony przedmiot?
7. Ulubiony serial?
8. Ulubiona książka?
9. Hobby jeśli tak to jakie?
10.  Czy dzięki blogowaniu poznałaś osoby z którymi aktualnie utrzymujesz bardzo dobry kontakt w świecie realnym?
11. Czy masz zwierzaka jeśli tak to jakiego?

piątek, 3 maja 2013

Drugi blog...

Wszystko zaczęło się od jakiegoś debilnego snu z Kolem w roli głównej.
Sen może nie ciekawy, chociaż był tam Kol, Boże jak ja go kocham <3.
Ale po dłuższych rozmyślaniach spróbowałam to przelać na papier.
Wyszło chyba dosyć przyzwoicie, zresztą sami sprawdzicie. 
Rozdziały spróbuję dodawać w każdą sobotę. Jak jednak będzie okaże się w praniu.
Blog znajdziecie w zakładce pt. " Mój drugi blog".
Lub pod adresem strony internetowej http://kol-mikaelson-story.blogspot.com
Zapraszam serdecznie i proszę was komentujcie, bo nie wiem czy to co robię w ogóle ma jakiś sens.

Rozdział 6. Rozmyślenia

Kol:

Po odzyskaniu przytomności chciałem coś zrobić mojemu braciszkowi, jednak jak zobaczyłem go załamanego, siedzącego w fotelu to odpuściłem.
- Niklausie, ja wiem, że nie jesteś teraz w najlepszym stanie psychicznym, ale to nie znaczy, że masz się na nas wyżywać - powiedziałem do starszego brata.
- Przymknij się Kol - usłyszałem w odpowiedzi.
- Jesteśmy tu żeby Ci pomóc. Pamiętasz zawsze i na zawsze.
- Pamiętam Kol pamiętam, ale teraz mam ważniejsze sprawy na głowie - powiedział.
- Nie Klaus to nie tylko twoje problemy, jesteśmy rodziną i choć różnie między nami bywało twoje problemy nadal są naszymi - powiedziałem.
Nie lubiłem takich rozmów. Nie znosiłem być poważny to Elijah zawsze taki był jednak teraz musiałem go pocieszyć.Taka braterska solidarność.


Klaus:

Kol właśnie przypomniał mi o co w życiu należy walczyć. Mianowicie o rodzinę. To ona jest najważniejsza i zawsze taka będzie. Bez niej czujemy się puści. Teraz miałem dwa zadania.
1. Znaleźć Chantal.
2. Zjednoczyć rodzinę.
Co prawda to drugie nigdy mi nie wychodziło, ale trzeba spróbować na nowo.



Rebekah:

Żal mi było Klausa. Widać było, że się zmienia. Wszystko to zasługa Chantal. Jak ona zginie to nie mam pojęcia co się stanie. Pewnie zapanuje chaos. Niklaus będzie jeździł po świecie, żywił się bez umiaru i imprezował. Znów stoczy się na ciemną stronę mocy. Znów będzie pozbawionym uczuć bezwzględnym Mikaelsonem. 


Klaus:

Myślałem, że uda mi się namierzyć Ester. Niestety ta dzwoniła z budki telefonicznej w Mystic Falls. Szczerze mówiąc nie wiedziałem nawet, że są tam budki telefoniczne. Gdy tylko byłem bogatszy o nowe informacje wsiadłem do samochodu i pojechałem w stronę tego pamiętnego miasteczka. Po drodze zadzwoniłem do Damona i powiedziałem mu o zaistniałej sytuacji. Ten jednak powiedział, że budka telefoniczna została zlikwidowana jeszcze przed moim powrotem. To o co tu do cholery chodzi. Nic nie rozumiałem. Raz coś jest zaraz go nie ma. Zwariuję po prostu zwariuję. Chciałem się  napić i zapomnieć. Zapomnieć o wszystkim co mnie trapiło. Zjechałem jakimś bocznym zjazdem. Nie wiadomo gdzie. Jechałem tak może 3 godziny. Sam w samotności, tak czułem się najlepiej. Natrafiłem na przydrożny bar. Jak się później okazało był to klub ze striptizem. No, ale cóż byłem tak głodny, że nawet nie wybrzydzałem. Po jakiś 3 godzinach wyszedłem stamtąd zaspokojony. Nie miało to nic wspólnego z podłożem seksualnym. Zabiłem tam ok 100 osób. Kolejne do mojej długiej listy. Byłem najedzony, napity i czułem się tak błogo. Wiedziałem jednak, że moje problemy nie zniknęły. Bo niby dlaczego? Przecież na to zasłużyłem moim zbyt długim pełnym złości, krwi i strachu życiem. 


Ester:

Może Niklaus miał rację. Ostatnio wszyscy się zmienili. Każdy staje się coraz lepszy. Stosunki rodzinne też ulegają poprawie. Czy ja naprawdę chcę to wszystko zepsuć. Zabrać im to do czego dorośli? Nie powinnam się wtrącać w ich życie ani teraz ani przedtem ani nigdy. Dopiero teraz zrozumiałam, że wszystko co się wydarzyło, wydarzyło się przeze mnie. To ja jestem winowajcą tego wszystkiego. Gdybym wraz z Mikaelem nie chciała żeby nasza rodzina trwała wiecznie świat byłby wolny od demonów zwanych wampirami. Mimo to muszę dokończyć to co zaczęłam. Muszę ich zniszczyć. A przy okazji zniszczę siebie.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że rozdział dopiero dzisiaj. Miałam dużo spraw na głowie. No, ale cóż rozdział jest byle jaki, ale jest :). Jak niektórzy może wiecie założyłam nowego bloga. Wszystkie informacje powinny pojawić się do środy. Także zapraszam i przepraszam. 

niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 5. N. Zwątpienie, Poszukiwania

Klaus:


Gdy się obudziłem druga połowa łóżka już zdążyła wystygnąć. Na poduszce leżała tylko jakaś kartka. Bez chwili namysłu zabrałem się za jej przeczytanie.

Bezwzględny morderco Klausie!

Jednak nie upilnowałeś dobrze najcenniejszej osoby w Twoim życiu. 
No cóż mówi się trudno. Przykro mi, że nie zdążyłeś się z nią pożegnać.
Jednak kto z was myślał, że po 300 letnim powrocie będzie trzeba się rozstać? Nikt.
Gdy mnie znajdziesz Chantal zapewne będzie leżała już 2 metry pod ziemią. Gdzie?
Tego Ci nie powiem. Mam jednak pewną wskazówkę. Chan jest tam gdzie Ester. 
Problem w tym, że nie wiesz gdzie jest Ester. Podpowiedź dostałeś,  więc nie narzekaj.
Gdy nas znajdziesz może pozwolę Ci umrzeć razem z nią. Sądzę jednak, że wieczne cierpienie będzie.... To dopowiedz sobie sam.  
                                                                         Twój największy koszmar. N.


Chantal:

Ocknęłam się przykuta do krzesła. Ręce miałam przewiązane sznurem nasączonym werbeną. Nie wiedziałam o co chodzi. Położyłam się spać razem z Klausem, a nagle ni stąd ni zowąd budzę się w ciemnym, obskurnym pokoju. Wiedziałam jednak, że to nie sen. 
- O,obudziła nam się księżniczka. - powiedział nieznajomy.
- Kim jesteś i czego chcesz? - zapytałam odruchowo.
Przez jego twarz przeszedł szyderczy uśmiech.
- Nazywam się Nathaniel. 
- Dobrze Nathanielu, więc czego chcesz?
- Ciebie - powiedział szybko.
- Przykro mi nie jesteś w moim typie, a poza tym jestem zaręczona - odpowiedziałam.
- Och to nie przyzwoite. Ojciec z córką to kazirodztwo. Mam nadzieję, że uczyli cię tego w szkole. - odparł.
Ten jego przebrzydły uśmiech doprowadzał mnie do szału.
- Ja nie mam ojca. Nigdy nie miałam. Przygotuj się na swój koniec. Niklaus Cię znajdzie i zabije. - wykrzyczałam mu w jego cholernie przystojną twarz.
Jezu dziewczyno o czym ty myślisz ten koleś podaje się za twojego ojca, chce Cię zabić, a ty myślisz o jego przystojnej twarzy. Ogarnij się w końcu.
- Cóż nie myślałbym o tym, że Klaus mi zagraża. To był tylko plan córeczko. Plan na zgładzenie ciebie.
- Kłamiesz. Klaus nie jest taki, on by mnie nigdy nie skrzywdził, on mnie kocha. - powiedziałam.
Tylko czy to na pewno prawda? Czy ja naprawdę powinnam wierzyć w miłość Pierwotnego?


Klaus:

Zaraz zwariuję z Kolem przeszukałem całe Las Vegas. Rebekah zajęła się Nowym Orleanem. Elijha szuka w Nowym Yorku. Bracia Salvatorowie w Mystic Falls. Nawet Hayley włączyła się w poszukiwania wraz ze swoją watahą. Chantal jednak nigdzie nie ma. Nawet Bonnie za pomocą magii nie może jej znaleźć. Nawet nie wiem czemu jej szuka. Przecież ze mną zawsze miała na pieńku, a Chan nawet nie znała. Może Caroline ją poprosiła? Wiem jednak, że nawet jeśli miałbym przetrząsnąć niebo i ziemię to i tak ją znajdę. Gdy zastanawiałem się gdzie może być Chan zadzwonił telefon.
- Słucham - wykrzyknąłem do słuchawki, musiałem się na kimś wyżyć.
Kol już tego doświadczył. Wpakowałem w jego brzuch kilkanaście kołków.
- Klaus może spokojniej chyba, że już nie chcesz jej zobaczyć - to była Ester wszędzie rozpoznałbym ten jej przebrzydły głos.
- Czego od niej chcesz? - spytałem.
W słuchawce telefonu usłyszałem tylko jej nikczemny śmiech.
- Czego? - spytałem jeszcze raz.
- Od niej niczego, lecz chcę żebyś cierpiał. 
- Dlaczego? Dlaczego tak mnie nienawidzisz? - zapytałem.
- Powinniście już dawno umrzeć.
- Sama nas stworzyłaś, wiedziałaś jakie będą konsekwencje.
- Wiedziałam to prawda, ale to nie zmienia faktu, że jesteście potworami, które powinny już dawno zginąć. 
- Droga wolna możesz nas zabić. Nie wiem jednak czy pamiętasz, że twoje życie jest zależne od naszego. Gdy zginął Finn straciłaś część swoich mocy. Tego naprawdę chcesz? Zniknąć?
Nic nie odpowiedziała rozłączyła się. Plus naszej rozmowy był tylko taki, że mogłem ją namierzyć. Przynajmniej taką mam nadzieję.....
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział krótki, wiem i przepraszam. Kolejny powinien pojawić się w środę. Przynajmniej taką mam nadzieję... Jejuu aż Klausa cytuje. :) A co do rozdziału mam nadzieję, że wam się spodoba.




niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 4. Las Vegas

Chantal:

W Las Vegas jesteśmy już 3 dni. Nie wiem czemu każde z nas ma osobny pokój. Może Klaus myśli, że to wszystko dzieję się za szybko. Ale to wszystko ciągnie się już ponad 300 lat. Jeśli myśli, że będę czekać kolejne 300 to nawet nie wie jak bardzo się myli. Mam już dosyć uciekania. Czas w końcu się zabawić. Jeśli on nie zrobi tego ze mną zrobię to sama. Na pewno nie zamierzam przesiedzieć całego mojego wyjazdu do "miasta grzechu" w 5 gwiazdkowym hotelu.


Klaus:

Napisałem około 365 wersji oświadczyn . Każda wydaję mi się głupia i bezsensowna. Myślałem, że będzie to dużo prostsze. Nie chcę robić tego spontanicznie. Od dziecka spontaniczna decyzja = zła decyzja. Wiem, że może to trochę za szybko bo wróciła do mnie dopiero 3 dni temu i przez te 3 dni zamieniliśmy z sobą tylko kilka słów. Jednak albo teraz albo nigdy. Szczerze mówiąc chciałbym postawić na wersję nigdy. Jest łatwiejsza w realizacji.


Chantal:

Ach te telefony. Ludzie chyba już nie wiedzą co z nimi robić. Dzwonią, robią głupi żart i się rozłączają. Chociaż głos tego mężczyzny, który mówił, że jest moim ojcem brzmiał wiarygodnie. Ale to nie może być prawda. Mój ojciec odszedł zaraz po moim urodzeniu. Teraz pewnie leży w jakiejś mogile i smaży się w piekle za to co zrobił mnie i mojej matce. Ta była cały czas nieobecna. Tęskniła. Myślała, że wróci. Była bardzo, ale to bardzo naiwna. Ja pogodziłam się z tym, że nie mam ojca w wieku 7 lat. Było trudno patrząc na wszystkie roześmiane, biegające dzieci, bawiące się ze swoim tatą. Jednak dałam radę. Nauczyłam radzić sobie sama i nie prosić nikogo o pomoc. Uciekałam do lasu i zatapiałam się w samotności. Samotność zawsze dodawała mi skrzydeł. Jest to nasza natura, której większość próbuję się pozbyć. Ja samotność traktowałam i zresztą nadal traktuję jako coś wyjątkowego. Ktoś kto boi się samotności ma do tego słuszne powody. Ja jednak takich nie miałam.


Klaus:

Przyszła do mnie i powiedziała o tym głupim telefonie. Zaśmiała się. Moja twarz nie wyrażała żadnych emocji. W środku jednak przeżywałem najróżniejsze etapy: złości, strachu, zawiści... Głównym chyba był strach. Znalazł ją. Teraz będzie chciał ją zabić. Dowiedział się, że jest wampirem i nie spocznie dopóki jej nie zgładzi. Ja jednak nie mogę do tego dopuścić. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Chantal.
- Klaus proszę wyjdźmy stąd - w jej głosie słychać było błaganie.
- Dobrze mój aniele gdzie tylko chcesz - tak naprawdę nie chciałem nigdzie wychodzić bo on mógł czaić się wśród nas.
- Nie wiem może do restauracji, a później do kasyna?
- Tak to dobry pomysł - odparłem, podszedłem do niej i skradłem jej buziaka.
Po pocałunku Chantal opuściła mój pokój. 
Może dzisiaj? Tylko jak oświadczyć się takiej kobiecie jak ona?  W tym momencie wpadłem na genialny pomysł, który jak się później okazało wcale nie był taki genialny. Zadzwoniłem do Elijhy.
- Witaj bracie jest sprawa.
- No tak ty dzwonisz tylko wtedy jak czegoś potrzebujesz no cóż, ale miło cię słyszeć w dobrym humorze, a więc o co chodzi?
- Nie mam pojęcia jak się oświadczyć.
- I pytasz o to człowieka, a raczej wampira, który oświadczał się jednej kobiecie z 25 razy zanim ta przyjęła jego oświadczyny?
- Że co?
- No właśnie to. Powiedź mi lepiej kto ma się stać tą ofiarą to znaczyyy... twoją żoną.
- Wiesz co Elijha bardzo śmieszne. Ja naprawdę bardzo kocham Chantal.
- Czyli ona jednak postanowiła do ciebie wrócić? Biedna dziewczyna.
- Ty się lepiej nie wymądrzaj tylko powiedz co u Tatii i waszych dzieci.
- Po staremu. Tatia znowu chce adoptować kolejną 5.
- A ty z pewnością nie masz nic przeciwko.
- No oczywiście, że nie.
- Tak myślałem wy zawsze mieliście dobre serca. 
- Dobra Klaus muszę kończyć bo obiecałem dzieciom, że pobawimy się w chowanego. Powodzenia z oświadczynami i pozdrów Chantal ode mnie.
- Pa bracie, ty także wszystkich pozdrów. 
I się rozłączyłem. To chyba był pierwszy raz kiedy dobrze mi się rozmawiało z własnym bratem. I pierwszy raz kiedy się nie pokłóciliśmy. Chantal chyba naprawdę ma na mnie ogromny wpływ.


Chantal:

Stolik w najlepszej restauracji w mieście zarezerwowany był na 19:30. Ubrałam długą, czarną, koktajlową sukienkę, a pod nią seksowną bieliznę. Czułam się w niej silna i niezależna. Nawet nie wiedziałam, że bielizna może tak działać na kobietę. Włosy upięłam w kok. Na szyję założyłąm pamiętną kolię. Nie wiedziałam jednak czy chcę nią zrobić przyjemność sobie czy jemu. 
Do pokoju wkroczył Klaus. 
- Chantal proszę Cię pośpiesz się bo się spóźnimy - powiedział jak tylko otworzył drzwi. 
- Pierwotny nie przesadzaj jeszcze tylko zrobię makijaż i nałożę buty - wykrzyczałam z łazienki.
- Zastanawiam się czy jest na świecie kobieta, która wie w co się ubrać i jest punktualna - marudził pod nosem.
- Wszystko słyszę.
- No już Chan pośpiesz się.
Wyszłam z łazienki i moim oczom ukazał się przystojny Klaus we fraku.
- O założyłaś kolię ode mnie.
- Tak Niklaus nałożyłam jeśli chcesz mogę ją ściągnąć.
- Ani mi się waż. Wyglądasz w niej pięknie. W ogóle cała jesteś piękna.
- Nie praw mi tu komplementów bo się zaraz spóźnimy.
- Ach... kobiety wszystko potrafią poprzekręcać aby wyjść na swoim - mamrotał.
- To też słyszałam.


Klaus:

30 min później...
Uklęknąłem na jedno kolano i zacząłem pleść trzy próbując się przyzwoicie oświadczyć.
- Moja droga Chantal. Wiem, że nie jestem ideałem. Wiem, że emocje mnie ponoszą. Wiem, że z pewnością chciałabyś kogoś kto jest oazą spokoju. Wiem ilu niewinnych ludzi zabiłem, ale dopiero przy Tobie zrozumiałem, że to co robiłem było złe i odrażające. Chan sprawiasz, że staję się lepszy. Wiem również, że Cię kocham, więc czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
To czekanie, ta cisza zabijała mnie od środka, lecz w końcu dostałem odpowiedź.
- Tak Niklausie Mikaelsonie, po stokroć tak.
Byłem wtedy najszczęśliwszym mężczyznom na Ziemi.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak będą jakieś błędy to naprawdę przepraszam, ale gdy to pisałam byłam tak zmęczona, że na oczy nie widziałam :).Proszę komentujcie....

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 3. Podróż

Chantal:

Podróż dłużyła mi się niemiłosiernie. Od wyjazdu z Mystic Falls minęły 2 godziny. Klaus nie odezwał się do mnie ani słowem. Ostatnie 15 minut zleciało mi dość szybko, mogłam zacząć pisać sms z Rebekhą już dawno. Zatrzymaliśmy się na jednej stacji bo hybryda stwierdziła, że musi się pożywić. Pierwotny pozbawił tam życia ok. 5 osób. Dużo. Za dużo. Ja w swoim "krótkim", wampirzym życiu uśmierciłam tylko 3 osoby. I cała trójka była seryjnymi mordercami, więc mam nadzieję, że Bóg mi przebaczy.W radio lecą coraz to nudniejsze piosenki. Naprawdę chciałabym zrobić pierwszy krok i się do niego odezwać, ale za bardzo się boję, że powiem coś nieodpowiedniego.


Klaus:

Z tego co pamiętam nigdy nie lubiłem wyjeżdżać. Każdy wyjazd przysparzał mi nowych wrogów. Nie wiem czemu tak się dzieję może dlatego, że jestem....... inny? Właśnie miałem się odezwać do Chan ta jednak uczyniła to pierwsza:

- Obraziłeś się na mnie bo jeśli tak to przepraszam.
- Nie Chantal to nie tak....
- A jak? Może mi powiesz?
- Nie aniele to są moje problemy.
- Odkąd powiedziałeś mi, że mnie kochasz twoje problemy stały się także moimi, więc o co chodzi?
Nie odzywałam się... Nie mogłem powiedzieć jej o co chodzi. Wyśmiałaby mnie. 
- Niklausie Mikaelsonie proszę powiedzieć mi o co chodzi inaczej opuszczę ten samochód.
Powiedziała to takim tonem, że zacząłem się śmiać. To chyba był błąd bo gdy tylko wydobyłem z siebie pierwsze dźwięki jej już nie było w samochodzie. Wiedziałem, że nic jej się stanie, ale mimo to się wystraszyłem. Nie chodziło tu o to, że bałem się, że leży gdzieś w rowie. Bałem się, że ucieknie i nie spotkam jej przez kolejne 300 lat. Moje myślenie było trochę egoistyczne. Przyznałem to przed sobą. Dlatego zatrzymałem samochód. Stwierdziłem, że daleko nie mogła uciec. Przeszukałem całą okolice. Jej jednak nigdzie nie było. Podszedłem do samochodu, oparłem się o maskę i zacząłem płakać. W całym swoim życiu płakałem tylko dwa razy. I każdy ten raz dotyczył ucieczki Chantal. Pewnie wyglądałem przekomicznie. Najsilniejsza, nadprzyrodzona istota na ziemi płacze. Jednak wtedy nawet o tym nie myślałem. Łzy rzewnie leciały mi po policzkach. Nie zauważyłem nawet jak ktoś je ściera. Byłem tak pogrążony w swoich uczuciach, że nie widziałem Chan stojącej przede mną. Jednak zaraz to poczułem, ponieważ Chantal mnie pocałowała. Pocałunek był ukojeniem. Ukojeniem mojej zranionej duszy.
- Dlaczego znów uciekłaś?- spytałęm się jej.
- Myślałam, że tak będzie lepiej dla naszej dwójki.
- Myliłaś się nawet nie wiesz jak się czułem.
- Pewnie jak dziecko które traci swoją ulubioną zabawkę?
- Skąd wiedziałaś?
- Ponieważ ja czułam się tak przez 300 poprzednich lat. I gdybym nie wróciła czułabym się tak przez kolejne 300 lat.
Nie wiedziałem co powiedzieć dlatego ją pocałowałem. Nie protestowała.
- To może już wsiądziemy do tego cholernego samochodu bo naprawdę chciałbym ci pokazać tą niespodziankę już dzisiaj.
- Dobrze, ale ja prowadzę.
- Nie ma mowy.
- Owszem jest. Chociaż jest pewien sposób żebyś to ty mógł prowadzić. Uśmiechnęła się.
- Jaki?- spytałem odruchowo.
- Pocału...... Nie zdążyła dokończyć, ponieważ ja już całowałem jej piękne czerwone usta.


Chantal:

Dzisiaj zrozumiałam, że Klaus naprawdę mnie kocha. Chciałam uciec. Byłam już nawet dość daleko. Wystarczająco daleko, żeby mnie nie dogonił, Jednak jakaś siła kazała mi zawrócić. Zawróciłam i moim oczom ukazał się obrazek w który nie mogłam uwierzyć. Zobaczyłam płaczącego Niklausa. I w tej chwili zrozumiałam, że to zawsze był i będzie on.  Jechaliśmy samochodem. Klaus zapewne do samego końca będzie trzymać wszystko w tajemnicy. Teraz, żeby było ciekawiej przewiązał mi oczy jakąś przepaską żebym nie wiedziała w którą stronę zmierzamy. Znowu nic nie mówi. Ja cały czas nie wiem co jest nie tak. Ewidentnie widać, że ma jakieś nie załatwione sprawy. Tylko z kim. Kogo lub czego się tak boi? Chyba muszę z nim o tym porozmawiać. 


Klaus:

Chantal spytała się kogo lub czego się boję. Odpowiedziałem, że niczego. Kłamałem. Boję się jej ojca. Chan cały czas myśli, że jej ojciec zostawił ją zaraz po urodzeniu. Prawda jest jednak inna. Jej ojciec jest potężnym łowcą wampirów. Na pewno bez wahania zabiję własną córkę. Na mnie poluję już ok. 500 lat. Problem w tym, że jest nieśmiertelny. To pewnie też wszystko wina Easther. Moja głupia matka najpierw stworzyła takiego potwora jak ja, a teraz chce mnie zabić i gdzie tu logika? Ja nie widzę żadnej. Moja matka zawsze taka była. Porywcza i uparta. 


Chantal:

Zatrzymaliśmy się. Nie wiem czemu. Gdy tylko o tym pomyślałam moim oczom ukazała się wielka tablica z napisem WITAMY W LAS VEGAS... Nie mogłam w to uwierzyć nadal nie mogę. Zapamiętał, naprawdę zapamiętał.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Proszę was komentujcie, komentujcie, komentujcie. Bo naprawdę nie wiem czy ktoś czyta te moje wypociny.





czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 2. Piękna i Bestia

Chantal:

Miałam wczoraj idealną okazję do zabicia pierwotnej hybrydy Klausa. Jednak nie zabiłam go bo nie mogłam. Po prostu nie mogłam. Klaus się poddał, nie protestowałby gdybym chciała go zabić. Widać to było w jego oczach. Były przepełnione smutkiem i strachem. Jednak sądzę, że strach nie pochodził  stąd, że miał zaraz zginąć. Jest to coś głębszego o czym mam zamiar się dowiedzieć. Było mi go żal, i zamiast wygarnąć mu co o nim myślę powiedziałam mu co czuję. Powiedziałam mu, że go kocham. Pocałowałam go. I muszę przyznać, że był to najlepszy pocałunek w moim życiu. Taki czuły i delikatny. Nie żałuję tego co zrobiłam.  Klaus też powiedział mi, że mnie kocha. Czy mówił szczerze? Chyba tak. Inaczej nie zapraszałby mnie na randkę. Prawda? Możliwe jednak, że mówił to tylko i wyłącznie dlatego żeby zyskać moje zaufanie, a później mnie zabić. Po głowie chodzi mi teraz tylko i wyłącznie jeden obraz. Mianowicie duże, piękne, niebieskie oczęta bezwzględnego Mikaelsona.


Klaus:

Pocałowała mnie. Naprawdę mnie pocałowała. Pocałowała takiego potwora jak ja. I w jej oczach nie widziałem ani krzty obrzydzenia. Smutek, zawiść tak, ale nie obrzydzenie. Jestem z tego powodu zadowolony. Możliwe, że da mi drugą szansę. Drugą szansę aby naprawić to wszystko. Aby założyć rodzinę, mieć dzieci. Jestem pewien, że drugi raz tego nie spieprze. Nie mogę, Chan jest dla mnie zbyt ważna.


Chantal:

Randka ma zacząć się równo o 17:00. Ja jak zawsze nie mam się w co ubrać. Szczerze nie chcę mi się na nią iść. Kocham go, ale się go boje. Wiem, że nie zrobi mi krzywdy. Strach jednak pozostaje. Co do ubrania myślałam o czarnej sukience do kolan w różowe kwiatki. Do tego wysokie czarne szpilki i jeansowa kurtka. Jednak obawiam się, że będę wyglądać zbyt dziewczęco. W końcu towarzyszyć ma mi nie kto inny jak bezwzględny pierwotny. Postanowiłam, że do niego zadzwonię. Odebrał po 3 sygnale. Prędko jak na takiego staruszka.
- Witaj Klaus. Mam pewien problem.
- O Chan. Może uda mi się go rozwiązać. Co cię gryzie?
- Nie mam w co się ubrać. Może zdradzisz mi gdzie się wybieramy?
- Ubierz coś ładnego. Co do miejsca to niespodzianka.
Rozłączył się tak po prostu się rozłączył. Bez żadnego słowa pożegnania. Nie rozmawialiśmy ponad trzysta lat a ten tak po prostu się rozłącza.


Klaus:

Chantal dzwoniła niecałe 5 minut temu. Byłem szczęśliwy słysząc jej głos w słuchawce telefonu. Miałem jednak pewne obawy podczas naszej krótkiej rozmowy. Bałem się, że zdradzę mojej ukochanej Chan gdzie ją zabieram. Zabierałem ją w dość długą podróż. Jechałem z nią w miejsce naszego poznania. Poznaliśmy się bowiem nie gdzie indziej, a na ziemiach stanowiących obecnie Las Vegas. Gdy jej szukałem często zaglądałem do miasta hazardu i rozpusty. Jednak gdy tam gościłem byłem wkurzony. Wkurzony na ludzi. Wszyscy byli tacy zadowoleni z życia, śmiali się, a ja byłem zagubiony i samotny. Złość przechodziła jedynie po najedzeniu się do syta i upiciu do nieprzytomności. Zawsze myślałem, że tam będzie. Że ją tam spotkam i powiem jej o moich uczuciach. Ona jednak wolała Nowy York. Jak się nie mylę to zaprzyjaźniła się tam z Damonem i Stefanem. Jednak gdy ja odwiedziłem miasto, które nigdy nie śpi jej już nie było. I tak właśnie wyglądało 300 lat naszego życia, a ona zawsze była o krok przede mną.


Chantal:

Za pół godziny ma się zacząć randka z piękną i bestią. Tylko, że nie wiem kto ma robić za piękność a kto za bestie. Mam nadzieję, że moje wątpliwości rozwieją się w ciągu godziny.

Trzydzieści minut później....

Klaus przyjechał punktualnie na 17:00. Energicznie zapukał do moich drzwi. Gdy otworzyłam wydusił   z siebie, że mam wziąć ubrania na zmianę bo czeka nas długa droga i poszedł do samochodu. Nie chciałam go słuchać, ale, że nie wiedziałam gdzie jedziemy więc po długim namyślę zaczęłam pakować ubrania do walizki. Po spakowaniu do niej dwóch par rurek. Jednych czarnych, a drugich brązowych. Kilku bluzek. Czerwonej, seksownej sukienki. Nigdy nie wiadomo kiedy taka sukienka może się przydać. Czarnych szpilek i dwóch par moich ukochanych tenisówek, które trochę już w życiu przeżyły. Stwierdziłam, że nie mam miejsca na moją kosmetyczkę. Wzięłam więc jeszcze torbę. Oprócz  kosmetyczki wpakowałam do niej seksowną bielizną. O której wcześniej zapomniałam. Jakaś  książka na drogę i jeszcze jedna para jeansów też tam zagościła. Po jakiejś godzinie stwierdziłam, że jestem gotowa.  Klaus pewnie przez cały ten czas wychodził z siebie, ale to on nie chciał mi powiedzieć gdzie jedziemy. 

środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 1. Powrót i wielki bal

Chantal:

    Wróciłam. Wróciłam do Mystic Falls. Teraz wystarczy tylko znaleźć Klausa. Wbić kołek w jego nieczułe serce. Mam nadzieję, że w ogóle je znajdę i będę czekała na śmierć swoją, jego i 1/4 wszystkich wampirów. Jednakże wraz z moim powrotem wróciły wspomnienia. Te dobre, lecz i te złe. Wiem, że teraz będzie trudniej niż myślałam. Będzie trudniej bo muszę się przełamać. Przełamać żeby go zabić. Zabić żeby umrzeć szczęśliwa i wolna.
    Mam duże szanse już dzisiaj spotkać tę bezwzględną hybrydę. W willi Mikaelsonów ma odbyć się wielki bal. Jest to doskonała okazja aby spotkać się ze starymi przyjaciółmi. Rebekah zawsze była mi bardzo bliska. Nie widziałyśmy się ponad 300 lat. Czas go wreszcie nadrobić. Jest godzina 14:30. Bal zaczyna się o 19:00. Ja nie mam jeszcze sukienki, butów no i oczywiście mieszkania. Stwierdziłam, że zatrzymam się kilka dni u przyjaciół poznanych w Nowym Yorku. Tylko jak oni mieli na imię? Hmm. Samon i Defan? Już mam Damon i Stefan Salvatore. To już mam lokum na kilka dni teraz do sklepu. Nie mogę uwierzyć, że myślenie o tym jak mają na imię zajęło mi 1,5h. Pewnie spóźnię się, tak jak zawsze. Byłam w sklepie. Kupiłam długą czarną suknie. Do niej srebrne szpilki na niewiarygodnie wysokim obcasie. I torebkę pasującą do butów. Z zakupów jestem bardzo zadowolona. Choć sukienka okazała się okropnie droga, no cóż raz się żyje. Jest godz. 17:30. Do balu jeszcze 1,5h. Zahipnotyzowałam jakiegoś przechodnia. Teraz w jego domu przygotowuję sie do balu. Poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Szybka kąpiel okazała się jednak dłuższa niż myślałam i zmarnowałam na nią 30 min. Do balu tylko godzina. Zrobienie super makijażu w wampirycznym tempie zajęło mi niecałe 5 min. To dobrze może przyjdę na czas. Chociaż takie spóźnienie się było by bardziej efektowne. Już postanowione muszę się spóźnić. Miałam lekki problem z założeniem sukienki, ale miły przechodzeń, a zarazem właściciel tego pięknego domu mi pomógł. Zrobiło mi się jakoś tak pusto na szyi. Pogrzebałam chwilę w torbie i znalazłam pudełko z biżuterią. Znajdował się tam mój ulubiony i zarazem najdroższy komplet biżuterii. Była to kolia z białego złota z diamentami i bransoletka. Owy komplet dostałam od przystojnego pierwotnego.
Dwie godziny później...
Byłam już gotowa, a zarazem spóźniona jakieś hmm... 2 godziny? W ekspresowym tempie podjechałam pod willę pierwotnych. Poprosiłam jakiegoś nastolatka żeby otworzył mi drzwi. Gdy weszłam oczy wszystkich skierowały się w moją stronę. Ja jednak cały czas patrzyłam się w kąt ogromnej sali balowej. Stał tam niewiarygodnie przystojny i groźny Niklaus.


Klaus:

Wstałem rano gdzieś ok. 8:45. Obudziły mnie prace przygotowawcze. Podszedłem do szafy wyjąłem z niej małe pudełeczko ze zdjęciem. Robiłem to co rano aby popatrzyć na moją słodką Chantal. Gdy to robiłem czułem do siebie odrazę. Odrazę za to co jej zrobiłem. Za to, że wolałem ją wygnać niż założyć z nią rodzinę. Kochałem ją ponad miarę, a nie potrafiłem przyznać tego jej ani sobie samemu.  Czułem się zły do szpiku kości. Z jednej strony chciałem taki być. Chciałem być taki, ponieważ ludzie odczuwają wtedy respekt w stosunku do mnie. Pewnie dlatego miałem tylko piątkę przyjaciół z czego trójka należała do mojego rodzeństwa. Pozostałymi dwoma osobami byli Damon i Stefan Salvatore. Stefana poznałem w latach 20 XX w. Damona znałem od jego przekształcenia się w wampira. Przyszli oni dzisiaj rano spytać się mnie czy znalazłbym jakąś partnerkę dla Damona. Powiedziałem mu, że Haley nie ma z kim pójść. Starszy z braci Salvatore szybko zleciał na dół znaleźć ową panią wilkołak. Ja zostałem w moim pokoju ze Stefanem. Powiedziałem mu, że ma opiekować się moją siostrą bo inaczej skręcę mu kark. Ten tak się tym przejął, że biedaczyna spadł z krzesła. Mam jeszcze godzinę do rozpoczęcia balu. Delektuje się smakiem mojej ulubionej whisky. I rozmyślam o mojej pięknej, odważnej Chan.
Minęły dwie godziny od rozpoczęcia się balu...
Drzwi otworzyły się dla jakiegoś spóźnialskiego gościa. Nie lubię takich. Lecz gdy zobaczyłem kto stanął w drzwiach oniemiałem. Stała w nich dziewczyna, a raczej anioł. Mój blond włosy anioł. Myślałem, że już nigdy jej nie zobaczę. Jednak ta przyszła do mojego domu. Byłem prze szczęśliwy. Od razu ruszyłem w jej stronę. Lecz gdy podszedłem ta szybko wyciągnęła z torebki jakąś rzecz owiniętą w papier. Odwinęła.... i moim oczom ukazał się kołek z białego dębu. Myślałem, że już wszystkie spaliłem. Naprawdę nie wiem skąd mogła go mieć. To pewnie wina Easther. Moja matka od lat próbuje mnie zabić. Nie protestowałem gdy Chantal podeszła do mnie i przyłożyła kołek do mojego serca. Jeśli nie mogę żyć z nią to po co w ogóle żyć. Chantal jednak mnie nie zabiła. Podała mi kołek i szepnęła do ucha:
-  Kochałam Cię przez te wszystkie lata. Nadal kocham. Oczywiście bez wzajemności. Dlatego postanowiłam cię nie zabijać. 
- Och Chantal. To ja cię kochałem i kocham nadal. To ja myślałem, że moja miłość jest bez wzajemności.
I właśnie wtedy stało się coś o czym marzyłem od dawna Chantal pocałowała mnie. 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że się podobało. To mój debiut. Piszcie co chcielibyście zmienić. Komentujcie. Przyjmę  te dobre jak zarazem i komentarze krytykujące. Jestem ciekawa jak wam się podoba. Mi nie podoba się wcale. Jednak ja zawsze byłam krytyczna w stosunku do samej siebie. :)


Prolog


Chantal:

Ostatni raz byłam w Mystic Falls jeszcze przed wygnaniem. Było to jakieś 300 lat temu. Teraz wracam tylko w jednym celu,a mianowicie zemścić się. Zamścić się na na znanej hybrydzie, a zarazem pierwotnym wampirze Niklausie Mikaelsonie. Wiem jednak, że nie mogę go zabić. Nawet mój kołek z białego dębu nie da rady. Dlaczego? Dlatego że nie byłabym w stanie zabić kogoś kogo kocham. Uświadomiłam to sobie krótko przed opuszczeniem Mystic Falls. Klaus jest denerwujący, wścibski, i nieokrzesany, ale to czyni go wyjątkowym. Jego wyjątkowość doceniałam zawsze. No chyba że chciał mnie zabić. Teraz wracam jako wampir. Silniejsza i niebezpieczna. Przynajmniej tak o sobie myślę. Jak będzie nie wiem. Lecz wiem jedno. Strasznie się boję.



Klaus:

Mystic Falls to miasteczko w którym mieszkam od...... zawsze. To tu urodziłem się ja i moje rodzeństwo. To tu poznałem kobietę, która kocham. Moja głupota jednakże okazała się większa i wygnałem ją z miasteczka. Nie widziałem Chantal Inevery Dupree od 300 lat. Szukałem jej, zawsze bezskutecznie. Mimo to mam nadzieję, że jeszcze kiedyś zobaczę moją kochaną Chan.